O profesorze Włodzimierzu Fijałkowskim myślę zawsze z wielką czcią, wdzięcznością za dzieło jego życia i z ogromną sympatią. Tego nieugiętego człowieka, którego ukształtowały wiara i cierpienie – nie złamały ani pobyt w hitlerowskim obozie, ani lata komunistycznego reżimu.
Lekarz z powołania, w którego życiu obrona nienarodzonych była priorytetem, za takie ustawienie hierarchii wartości w swoim życiu zapłacił w ciemnych latach PRL-u – utratą pracy w klinice ginekologicznej w Łodzi, zachwianiem kariery naukowej, brakiem ekonomicznej stabilizacji, biedą... Ale wniósł i w tamtym czasie, i później, swój ogromny, przeogromny wkład w batalię o życie nienarodzonych. Wychował rzesze młodych obrońców życia, uchronił od śmierci tysiące maleńkich Polaków i uchronił tysiące matek i ojców od klęski, jaką niesie dzieciobójstwo. Wydał też ten Apostoł Życia dziesiątki książek i napisał setki artykułów.
Przez lata oddawał więc swoje pełne trudów i udręki życie za życie najmłodszych braci.
I trwał na posterunku, był zawsze tam, gdzie być powinien.
Życie profesora Fijałkowskiego jest też niewątpliwie, jak sądzę, przykładem, jak dalece bezgraniczne zawierzenie Bogu, przejście przez próbę cierpienia w imię obrony prawdy owocuje nie tylko osiągnięciem wyżyn własnego rozwoju wewnętrznego, ale i – przemianą losu. Pan Bóg nie daje się wszak prześcignąć w szczodrym obdarzaniu tych, którzy przy Nim wiernie trwają.
W roku 1981 profesor Fijałkowski powraca na swą uczelnię. W 1992 uzyskuje tytuł profesora. Jest udekorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, wkrótce potem Krzyżem Komandorskim św. Grzegorza Wielkiego. Zostaje zaproszony do Papieskiej Rady „Pro Vita”. Staje się jednym z najbardziej cenionych autorytetów w dziedzinie obrony życia.
A sięgając do bardziej osobistych wspomnień... Dla mnie każde spotkanie z Włodzimierzem Fijałkowskim było szczególnym obdarowaniem, nie tylko ze względu na głębokie treści, które niosły jego wykłady, ale i w tym sensie, że mogłam obcować przez chwilę z człowiekiem, z którego emanowało jakieś wewnętrzne światło.
Pamiętam jego uśmiech, jego czujne, z życzliwością patrzące na rozmówcę oczy, jego umiejętność słuchania i przygarniania do grona przyjaciół. Właściwie wiedziało się od razu – to jest człowiek Boga, traktujący poważnie Jezusowe wezwania. I to – „Kto chce iść za mną, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje”, ale i to, wskazujące na obowiązek miłości bliźniego.
I jeszcze jedno skojarzenie nasuwa mi się, gdy myślę o Włodzimierzu (nie, proszę się nie uśmiechać) – Wielki Generał. Wielcy polscy generałowie przywodzili armiom, które broniły Polski. Generał Włodzimierz Fijałkowski wiódł przez lata armię obrońców życia. Pozostawił też Polsce wielką armię uratowanych Polaków, którzy dziś Polsce służą i którzy jutro będą Jej służyli. Piękny człowiek, święty człowiek.
Maria Wilczek
Prosimy wszystkich i zachęcamy do dzielenia się i nadsyłania wspomnień, świadectw i opowiadań o Profesorze Włodzimierzu Fijałkowskim.
Najciekawsze wspomnienia opublikujemy.
Prosimy o nadsyłanie tekstów na adres: